sobota, 26 sierpnia 2017

Miłość nie wybiera


Fakt, w relacjach uczymy się najwięcej o sobie i o naszych nieświadomych sposobach funkcjonowania, wyrastających z doświadczeń bardzo odległych w czasie. To prawda, rzadko kiedy mamy szansę przejrzeć się w lustrze bardziej klarownym niż ma to miejsce w relacji. W większości przypadków wchodzimy jednak w relacje oraz związki z powodu tęsknoty za byciem w miłości i z pragnienia bycia na dopaminowym haju. Przynajmniej tyle jesteśmy w stanie zadeklarować. To urocza perspektywa ale dość zawężona. Warto byśmy patrzyli na relacje, które budujemy jak na projekty rozwojowe, w których czeka nas proces dojrzewania, odkrywania kolejnych warstw siebie i zdobywania nowych kompetencji relacyjnych. Bez zgody na rozwój możemy przeoczyć moment, w którym relacja zaczyna usztywniać się w nawykach i przestaje być żywiąca. A żywiące relacje to te, w których możemy zarówno regenerować się jak i wzrastać, rozwijać się. Bez regeneracji zderzymy się z brakiem energii do zmian za to bez otwartości na informacje, jak postrzegają nasze postawy i działania inni, może nam zabraknąć motywacji i świadomości kierunku.

Ale jak określić czy relacja jest dla nas żywiąca? Jak w porę uchwycić konieczność wprowadzenia zmian albo podjęcia decyzji o rozstaniu? Poradnikowych pomysłów jest wiele. Najlepszym jednak sposobem jest dbanie o bycie w miłości z samym sobą i samą sobą.

Większość z nas wzrastała bez wiedzy co to znaczy kochać siebie samego. Owszem, mogliśmy obserwować różne warianty ekspresji miłości u rodziców, opiekunów oraz innych bliskich i ważnych osób. Mogliśmy też uczyć się powszechnie pielęgnowanych wyobrażeń o miłości na bazie przekazów kultury "wysokiej" i "niskiej" oraz poznać niekoniecznie zachęcające konsekwencje kochania siebie za sprawą mitu o Narcyzie czy tyrad osób starszych na temat egoizmu młodzieży. Ba, spora część z nas wzrastała w czasach, w których dostęp do twardej erotyki był na wyciągnięcie myszki i klawiatury, co kształtowało nasze wyobrażenia o bliskości i intymności. Autoerotyzm za to postrzegać mogliśmy w kategoriach zakazanego i ekscytującego owocu, zastępczej formy zaspokajania potrzeb intymnych, nigdy zaś jako jeden ze sposobów na celebrację miłości. A przecież autoerotyzm, bycie w miłości, czułości i przyjemności z samą sobą i samym sobą to podstawa. Od tego zaczyna się nauka budowania relacji intymnych, w których uważność, szacunek dla swoich granic i granic partnera lub partnerki oraz transparentna komunikacja są fundamentem. Od tego zaczyna się budowanie relacji opartych na rzeczywistej miłości a nie na zakochaniu, które, jak większość z nas już wie, jest stanem przejściowym. 

Jeśli mamy kłopot z uchwyceniem jak praktykować i jak pielęgnować miłość z samym sobą, samą sobą to najprostszą wskazówkę znajdziemy zadając sobie pytania: "jak chciałbym, chciałabym być kochany, kochana?" i "jaka ekspresja miłości będzie spełnieniem moich pragnień?". Warto dać sobie czas na prześledzenie wszystkich tęsknot, potrzeb i nadziei. Jeśli niektóre będą w konflikcie z innymi nic nie szkodzi, to naturalne bo nasza potrzeby rzadko są jednowymiarowe. Kiedy już mamy najpełniej jak to możliwe zarysowany obraz kochania, jakiego pragniemy, zadajmy sobie pytanie "co z tego wszystkiego jestem gotowy, gotowa dać sobie?". Tak, co jesteś gotowy, gotowa dać sobie bez udziału partnera, partnerki i innych osób bliskich. To zazwyczaj najmniej przyjemny krok. Często okazuje się, że mamy ogromny opór na odwiązanie realizacji potrzeb od relacji i związków. Jeśli tak się zdarzy to wiedz, że tym bardziej warto iść dalej. A co jest dalej? Dalej jest rozgaszczanie się w tym, co możemy dać sami sobie. Testowanie, szukanie rozwiązań, smakowanie i nasycanie się miłością w codziennym życiu. Zaczynając od zadbania o poranny posiłek i frajdę z konsumpcji a kończąc na dotykaniu siebie z czułością i czerpaniu z tego przyjemności. Pamiętaj, robisz to dla siebie. Nie w zastępstwie partnera, partnerki lub innej osoby bliskiej. Rób to będąc singlem, singielką i rób to będąc w związku. Pamiętaj, jesteś jedyną osobą, która do końca twojego życia będzie dzieliła z Tobą łóżko. 

Miłość nie zawsze oznacza wybór najbezpieczniejszej, najbardziej komfortowej albo najbardziej pożądanej z punktu widzenia norm społecznych drogi. Niektórzy właśnie w ramach czułego objęcia siebie decydują się na bycie singlem choć oznacza to często wejście na ścieżkę wojenną z piewcami romantycznych porywów na jednym froncie i pielęgnującymi oczekiwania społeczne na drugim froncie. Inni dbając o miłość do siebie wchodzą w relacje, w których widzą potencjał ich indywidualnego rozwoju choć dla obserwujących z zewnątrz to wybory najgorsze z możliwych. Można i warto zadbać o przegląd swoich motywacji i schematów relacyjnych ale tak czy inaczej każdy ma swoją drogę. Miłość nie wybiera. To my wybieramy.

Brak komentarzy: