poniedziałek, 11 września 2017

Siekiera


Szok. Jak to? To tata nie był wcale potworem a mama wcale nie była święta? Zaraz, zaraz... To kto tu jest winny? Kto ponosi odpowiedzialność za moje deficyty i cierpienia?

Zacznijmy od tego, że zbudowany i podtrzymywany przez lata obraz nas samych oraz naszych rodziców i opiekunów rzadko kiedy jest kompletny. Rzadko jest również uczciwy. Budujemy go wszak w oparciu o informacje, które dostajemy od innych. Innych, którzy czasem niechcący a najczęściej chcący przekazują nam swoją ocenę, swoją percepcję sytuacji, osób i wydarzeń.
Jeśli chcesz, możesz bez kłopotu wybrać sobie osobę, która będzie w twoim życiu winna wszystkiemu, co złe. Ba, możesz sobie wybrać kilka takich osób a nawet więcej. Czy kiedykolwiek przyniosło to komuś ulgę? Nie. Czy rozwiązało konsekwencje perypetii życiowych, jakie przeszliśmy i naszych własnych wyborów? Nie. Delikatnie ujmując, jest to mało skuteczna droga do szczęścia.

Owszem, pozwolenie sobie na przeżycie reakcji, emocji i uczuć związanych z naszą historią osobistą przynosi realną zmianę. Poczucie tego, czego nie mogliśmy lub nie chcieliśmy czuć to pierwszy krok. Wyrażenie to drugi krok.

Czyli mam całą swoją wściekłość wykrzyczeć na kolejnym spotkaniu rodzinnym?

Ależ proszę bardzo, jeśli uważasz, że to będzie konstruktywne dla ciebie i dla twoich relacji rodzinnych możesz spróbować. Zanim jednak zrealizujesz ten zamiar zadaj sobie jedno pytanie. Co jest twoim celem, odwet czy pojednanie?

Jeśli pojednanie to polecam ci inną drogę. Znajdź najbardziej skuteczny i bezpieczny sposób wyrażania emocji na jakie możesz sobie pozwolić. Aby uniknąć trywializacji podam autentyczny przykład osoby, która odkryła, że rąbanie drewna za każdym razem kiedy myśli o jednym z rodziców pomaga jej z pełną mocą kontaktować się z tym, co czuje i wyrażać swoje emocje w najbardziej totalny sposób jaki miała pod ręką. Uderzenia siekiery, krzyk oraz inne elementy ekspresji celebrowała w dni słoneczne i deszczowe z taką determinacją i konsekwencją, że... Po kilku takich seansach poczuła zmianę swojej postawy wobec wspomnianego rodzica. Po kilku kolejnych ich relacja zaczęła się zmieniać i siekiera mogła wreszcie odpocząć.

Proste i urocze połączenie tego, co niezbędne w procesie terapeutycznym z pożytecznością, prawda? Fakt, nie każdy ma siekierę a nawet jeśli już ktoś ją posiada to niekoniecznie ma gdzie rąbać drewno. Warto szukać tego, co wykonalne i dać sobie tyle czasu na praktykę ile potrzeba.

A co dalej? Dalej możesz zrobić trzeci krok. Krok, który oznacza przyjęcie w pełni swojej przeszłości i wzięcie pełnej odpowiedzialności za swoje aktualne i przyszłe życie. Krok, który oznacza objęcie z miłością wszystkiego, co bolesne, zgodzenie się na to i dzięki temu kochanie siebie jeszcze pełniej.

Bez zmiany optyki trudno dotrzeć do przyczyn naszych życiowych trudności. Bez wyrażenia emocji trudno zgodzić się na to, że spotkały nas w życiu bolesne doświadczenia a bez przyjęcia swojej przeszłości trudno jest swobodnie poruszać się po życiu i realnie, głęboko kochać siebie.

Brak komentarzy: