wtorek, 26 kwietnia 2016

Seks i duchowość seksu - Piotr Jör Grabowski w rozmowie z Agą Kozak











Patrząc na twój dotychczasowy dorobek potrzebuję zadać na początek pytanie porządkujące - czym się aktualnie zajmujesz?

Pracuję z ludźmi jako nauczyciel duchowości seksu, poświęcam dużo uwagi męskiej seksualności i realizuję się jako artysta. To dwie najważniejsze ścieżki w moim życiu.

Posługujesz się określeniem "duchowość seksu". Co to znaczy?

Duchowością seksu nazwywam perspektywę, w której fizjologiczne aspekty seksu i elementy wiedzy seksuologicznej przecinają się z praktyczną refleksją na temat energetyki ciała, wywodzącą się z chociażby z poszukiwań Lowena i jego kontynuatorów, szerokim spojrzeniem na ponadreligijną duchowość przypisaną do życia każdego człowieka oraz jego kondycję, relacje, historię osobistą i rodzinną z perspektywy psychologicznej. W naturalny sposób mieści się w tym podejściu zarówno praca z obszaru psychoterapii jak i praktyka uważności, bez której seks staje się czynnością a nie aktem zespolenia, unii. To również droga, na której możemy doświadczyć stanów ekstatycznych będących częścią wschodnich praktyk z pogranicza duchowości i seksu - tantry czy seksu taoistycznego. Wielu ludzi w trakcie pracy ze mną orientuje się ze zdumieniem, że to, co nazywam duchowością seksu ma bardzo konkretne przełożenie na poprawę ich kondycji i stanu zdrowia. Wcale nie dlatego, że uprawiają więcej seksu. Ilość w tej kwestii nie zawsze ma przełożenie na prozdrowotne efekty. Nota bene cały ekstatyczny potencjał tej ścieżki, który daje dostęp do doświadczeń orgazmicznych bez wchodzenia w pobudzenie erotyczne i seks stawia w nowym świetle nasze życie seksualne. Może również przewartościować nasze rozumienie tożsamości aseksualnej. Jeśli mogę mieć mocne orgzmy bez koncentrowania się na sferze genitalnej, bez zbliżenia seksualnego i masturbacji to w zasadzie to, co większość postrzega jako seks przestaje mnie ograniczać. Mogę mieć orgazm kiedy zechcę nawet będąc osobą aseksualną czy nie mając sprzyjających okoliczności na pieszczoty z kimś lub ze sobą samym.

Skoro można mieć ekstatyczne życie i permanentne orgazmy bez seksu to po co w ogóle nam seks?

Staram się tego unikać ale odpowiem pytaniem na pytanie. A właściwie parafrazą. "Skoro można przeżyć jedząc cały czas karczochy i pijąc wino to po co nam kasza jaglana i woda?". Nie wiem jak ty, ja lubię i karczochy, i wino, i kaszę jaglaną ale picie wina szklankami przez cały dzień dość szybko wpłynęłoby na jakość mojej pracy z ludźmi oraz moją kondycję psychosomatyczną. W tym wszystkim chodzi o wolność wyboru. Mogę ryzykować - mam do tego prawo. Mogę czerpać i z tego i z tego sprawdzając jak to działa, czego potrzebuję i co mi służy na ten moment. Seks i nasza seksualność to proces. Wyobraź sobie, że nagle wszyscy przełączyli się na dożywotni stan nirvany w pozycji lotosu. Niezły matrix, co nie?

A jak to wygląda w praktyce?

W praktyce, niezależnie od tego czy jest to sesja indywidualna czy sesja z parą czy zajęcia grupowe składniki są takie same tylko ich proporcje się zmieniają. Świadomość w mojej pracy ma ogromne znaczenie. Dlatego komunikacja, rozmowa i pogłębiona refleksja w temacie, nad którym pracujemy to baza wszelkich spotkań. Zależnie od potrzeby włączam w pracę ćwiczenia z obszaru pracy z ciałem - również takie, które polegają na samodzielnej gimnastyce okolic intymnych -  i elementy ściśle przynależące do praktyki duchowości seksu czyli rozwijanie uważności i umiejętności selektywnego czucia konkretnych partii ciała bez zewnętrznych stymulacji. Ekskluzywnym elementem są ćwiczenia otwierające dostęp do ekstaz i orgazmów, o których mówiłem przed chwilą. Często dostaję pytanie "czy na sesjach pracuje się nago?". Jeśli nagość byłaby tematem pracy i użycie jej miałoby z mojej perspektywy efekt terapeutyczny to nie wykluczam takiego elementu. Podstawowa praca odbywa się jednak w wygodnym ubraniu. Moja otwartość zależy od realnych motywacji ludzi, z którymi pracuję. Czyli dopóki nie ma pewności czy za sugestiami i pomysłami klientów stoi chęć realizacji ekscytacji erotycznej czy realna potrzeba przeprowadzenia niekonwencjonalnej ale jednak rozwojowej pracy to o nagości nie ma w ogóle mowy. Zanim cokolwiek takiego zaistnieje badam z klientami ich motywacje i intencje. Bez tej części pracy nie ma miejsca na wchodzenie w tak delikatne i ryzykowne obszary. Drugim najczęstszym pytaniem jest "czy na sesji uprawia się seks z prowadzącym?". Odpowiedź jest prosta - nie. Możemy na spotkaniach otwierać stany ekstatyczne, możemy pracować z ciałem ale to zupełnie co innego. Nie ma tu miejsca na seks w najbardziej powszechnym rozumieniu. Jak się popatrzy na to, czym jest energia seksualna, na to jak ona się manifestuje – czy też może się manifestować, to to jest absolutnie niewyobrażalne… W pracy z ludźmi jestem przewodnikiem – towarzyszę w podróży indywidualnej klienta, bo każdy klient ma zupełnie inną ścieżkę. Zakładam, że każdy ma wielki potencjał seksualny i nie chodzi tu nawet o jego szukanie bo on po prostu jest. Razem znajdujemy raczej to, co utrudnia dostęp do niego. Praca odbywa się więc na tym poziomie. Czy to jest przekaz kulturowy, czy przekaz rodzinny czy własne fiksacje albo ograniczona z powodów fizycznych ekspresja seksualna – cokolwiek to jest, znajdźmy to. Nasze życie może być przyjemne w każdym momencie – to kwestia naszej decyzji. Najważniejsze w mojej pracy jest to, żeby przywracać klienta do jego ciała i do czucia ciała, do uważności. To podstawa. Nasz system edukacyjny kompletnie tym się nie zajmuje. Jeśli nauczymy się kontaktować z ciałem, wszystko, co zrobimy będzie ukorzenione, uziemione. Będziemy mogli przeżywać mega przygody energetyczne wiedząc, że jesteśmy bezpieczni, bo ugruntowani w swoim ciele.

A z jakimi tematami zdarza ci się pracować najczęściej?

Temat pracy zawsze wynika z potrzeb osób, które do mnie przychodzą. Jedni chcą polepszyć jakość życia intymnego i życia w ogóle inni potrzebują bardzo konkretnych wskazówek dotyczących seksu. Inni z kolei wiedzą już, że za jakąś trudnością relacyjnyą czy seksualną w ich życiu stoi sprawa z przeszłości i chcą z tym popracować. Inaczej bywa tylko na zajęciach grupowych, które czasem mają z góry założoną tematykę. Ale i na tych najczęciej jest dużo przestrzeni na indywidualne potrzeby uczestniczek i uczestników. W pracy z mężczyznami homo i biseksualnymi wciąż istotny jest temat tożsamości.

Skoro o tym wspominasz to czym jest dla ciebie tożsamość w ogóle?

W sumie to, w jaki sposób postrzegam tożsamość pokrywa się w większości z powszechnie znanymi definicjami. I mam na myśli zarówno refleksję psychologiczną i socjologiczną w tym temacie jak i inne koncepcje, określające człowieka z perspektywy duchowości. To ważne punkty odniesienia. Ciekawsze jest dla mnie jednak co innego, w jaki sposób doświadczam tożsamości. Z tej perspektywy to... wielopłaszczyznowe, bardzo dynamiczne zjawisko, które jestem w stanie ponazywać jedynie fragmentarycznie i zdarza się, że tylko na jakiś czas. Dla mnie tożsamość to fenomen. Z jednej strony możemy wpływać na elementy tożsamości, kształtować je a z drugiej niektóre jej fragmenty pozostają poza naszą kontrolą. Pracując z ludźmi obserwuję niejednokrotnie jak bardzo przywiązujemy się do pomysłów na własny temat, na temat innych ludzi i rzeczywistości, jak trudno przyjąć nam zmiany, które zachodzą czy tego chcemy czy nie.

Twoje wybory życiowe mówią same za siebie. Aktualna tożsamość nie jest jedyną w jakiej byłeś. Możesz powiedzieć o tym, jak małżeństwo wpłynęło na twoje decyzje i jakie ma to przełożenie na twoje aktualne prace?

W kontekście małżeństwa wyjątkowo ważne było moje wieloletnie szukanie wyjścia z konfliktu pomiędzy obserwowanymi pomysłami na męskość a stereotypami na temat gejów. Najkrócej ujmując teza, z którą się mierzyłem brzmiałaby tak "gej nie jest i nie może być w 100% mężczyzną".

...

Absurd do potęgi entej. Z perspektywy heteronormatywnej to założenie się zgadza. Facet to facet, wiadomo. Laski, żona, dom, dzieci, praca, koledzy i piłka nożna. Nie lubisz piłk nożnej? No... Nie jest dobrze. Ale przynajmniej żona jest. Znaczy żeś jednak swój. Ten redukcyjny sposób definiowania męskości jest oparty na tak mizernych fundamentach, że aż wydaje się abstrakcją, że tak długo się utrzymał i utrzymuje nadal w percepcji większości ludzi. Dokładnie to samo dotyczy kobiet.

A gej? Co z gejem w tym kontekście?

Gej w tym kontekście jest wybrakowanym mężczyzną. Wybrakowanym i przez to gorszym. Kolejny absurd - wzorzec męskości, od którego się odbijałem próbując zdefiniować siebie, zbudowany na założeniach uwłaczających ludzkiej  inteligencji versus definicja geja zmontowana w opozycji do tego pierwszego konstruktu. To nie mogło się udać. Rozwiązanie było tylko jedno - wyjść poza polaryzację i zdefiniować siebie z zupełnie innej perspektywy.

Czym w takim razie tożsamość geja różni się od tożsamości mężczyzny hetero? Jak to sobie poukładałeś?

Zacznę od siebie. To da ci obraz mojego podejścia do tematu tożsamości psychoseksualnej. Po wielu perypetiach i doświadczeniach określiłem się bardzo pragmatycznie. Jestem człowiekiem, przyjmującym w pełni swoją męską płeć bilogiczną i definiuję się jako panseksualista lub seksualista po prostu, który sferę związków partnerskich oraz wpisanych w nie uczuć i bliskości seksualnej ma nadal przypisaną do domeny homoseksualnej.

"Gej", "bi" czy "hetero" są nieco krótszymi określeniami.

Owszem, są łatwiejsze w komunikacji, która aktualnie opiera się na skrótach i uproszczeniach. Ale przez to są też mało adekwatne do rzeczywistości. Koncepcja kontinuum seksualnego Kinseya sięga lat 40tych poprzedniego wieku a my nadal próbujemy wbić się w klika punktów na tej skali. I mówię o tym z pełną świadomością jak bardzo potrzebne było wpisanie się w te zawężone tożsamości na przestrzeni minionych dziesięcioleci. Gdyby nie różne odnogi ruchów emencypacyjnych to mężczyźni żyjący w związkach z mężczyznami wciąż musieliby żyć w ukryciu a kobiety mogłyby nadal marzyć o jakichkolwiek równych prawach.

Czyli według Ciebie gej od heteryka nie różni się niczym, tak?

Różni się. Tak jak heteryk różni się od heteryka a gej od geja. Jeśli cokolwiek może definiować naszą tożsamość psychoseksualną to może to być tylko i wyłącznie domena, do której jesteśmy w stanie przypisać swoje życie uczuciowo intymne. Ale i ta definicja może z różnych powodów okazać się nieaktualna na kolejnych etapach życia. Proporcje reszty elementów naszej tożsamości zależą od tak wielu czynników, że nie jesteśmy w stanie objąć wszystkich swoją świadomością. Dlatego uproszczenia dają nam złudzenie bezpieczeństwa, komfort poukładania i określają dynamikę podziałów społecznych. Dla przykładu - nasza zgoda na jakości przypisywane kobiecości może mieć zarówno różne źródła jak i bardzo różne formy ekspresji. Ktoś będzie chodzić w szpilkach, ktoś będzie mieć miękkie ruchy a ktoś inny będzie pozwalał sobie na jawne i ekspresyjne przeżywanie emocji. I teraz pytanie, który z tych trzech przykładów może dotyczyć gejów a który heteryków? Czy facet, który jest w szczęśliwym związku uczuciowo seksualnym tylko i wyłącznie z kobietą a jednocześnie realizuje wszystkie te trzy przykłady nie jest hetero? No, ale w tym akurat wypadku nie ma co wyważać otwartych drzwi. Od tego są studia gender i queer.

Co w takim razie sprawiło, że zajmujesz się seksualnością i relacjami mężczyzn homo i biseksualnych? Czym różni się ten kierunek pracy od innych?

To proste. Seks dwóch mężczyzn z przyczyn biologicznych wygląda inaczej niż seks mężczyzny i kobiety a budowanie związków i relacji ma inną dynamikę bo brak w tym temacie mapy jaką mają związki hetero. Jednocześnie na mężczyzn homo i biseksualnych projektuje się masę przekonań i lęków. Pozornie wyzwolony seks męsko męski, który służy tylko uciechom cielesnym - w końcu dzieci z tego nie będzie - bywa dla samych tych mężczyzn zawiłą pułapką. Z jednej strony hedonistyczne pokusy a zdrugiej poczucie pustki i braku głębszego sensu życia. Wolność, którą przekuwamy na ilość relacji seksualnych często obnaża ich jałowość i powierzchowność oraz konfrontuje nas z tęsknotą za byciem w miłości, w totalnym oddaniu i połaczeniu z drugim człowiekiem. Stąd już tylko krok do rozgoryczenia i cynizmu. Kontekst społeczny w jakim żyjemy nie ułatwia nam odnajdywania najbardziej żywiących dla nas sposobów na życie, bycie w relacjach i eksplorowanie naszej seksualności w atmosferze rzeczywistej wolności. Paradoksalnie intymne relacje jednopłciowe na starcie mają do wyboru dwie ścieżki. Pierwszą jest "uwięzienie w seksie" albo przez bezrefleksyjną rozwiązłość i przedmiotowe traktowanie seksu albo przez wypieranie swojej seksualności. Druga oznacza wejście na ścieżkę, na której seks jest elementem rozwoju osobistego i duchowego. Kolejnym paradoksem jest to, że zjawiska z gruntu wymagające największej uważności, dbałości o komunikację i ciągłego rozwoju - poliamoria, BDSM itd. - są wciąż uznawane przez większość społeczeństwa za fanaberie, zboczenia i upadek rodzaju ludzkiego. De facto budowanie poliamorycznej sieci relacyjnej lub uczestnictwo w społeczności BDSM może być dużo bliżej duchowości niż poświęcony przez księdza związek sakramentalny. Sama widzisz, tematów do pracy jest od groma. I oczywiście, masa wątków dotyczy w takim samym stopniu wszystkich ludzi niezależnie od tego jak definiują siebie. Są jednak płaszczyzny, na których różnimy się doświadczeniami a to właśnie one są najważniejszymi kierunkowskazami wewnętrznymi.

Podkreślasz wartość doświadczania i doświadczenia.

Nie bez powodu. Idąc swoją krętą drogą życiową dość szybko zauważyłem, że wszystkie praktyki cielesne, teatralne, czy duchowe wynikają z doświadczenia. Doświadczenia, które przepływa przez ciało, i które ktoś wychwytuje, obserwuje a potem kodyfikuje tak, by inni mogli szybciej i bezpieczniej wykorzystać swoje naturalne potencjały. Kiedy głęboko pracujemy ze sobą - nie mając pojęcia o technikach - dochodzimy do bardzo podobnych efektów, jak te opisywane w mądrych księgach. Jak to wyglądało w moim przypadku? Podam Ci przykład. Nie chodząc na jogę, nie interesując się jogą ale prowadząc głębokie prace improwizacyjnie z moją grupą teatralną zacząłem się nagle orientować, że moje ciało wykonuje figury, które inni nazwali asanami. Tak samo mam we wszystkich innych kontekstach. Wciąż uczę się przez doświadczanie i pracę ze sobą. Innym wątkiem jest to, jak dużo przemocy i odrzucenia doświadczyłem w grupach rówieśniczych w okresie szkolnym. Jako dziecko zwróciłem uwagę na pewien fenomen. W grupie - klasie szkolnej - byłem bity, opluwany, oklejany gumą do żucia. Te same osoby, które były agresywne wobec mnie w grupie, w indywidualnym kontakcie chciały przebywać ze mną i czerpać ode mnie - choćby dlatego, że już wtedy mówiłem rzeczy, które przekraczały poziom pojmowania rzeczywistości przez rówieśników. Chcieli być ze mną w indywidualnych relacjach. Zauważyłem więc, że kontakty z grupą to co innego, a kontakty indywidualne, to co innego. To doświadczenie sprawiło, że zacząłem zadawać sobie masę pytań i szukać logiki w tej niespójności otaczających mnie ludzi. To jest moja baza – to zadawanie pytań, wgłębianie się, szukanie, dyskutowanie z rzeczywistością. I nie z pozycji rebelianta. Bo mnie nie interesuje rewolucja. Mnie interesuje rozwarstwianie rzeczywistości i prześwietlanie norm. Zmienianie nie przez przewrót, lecz przez robienie miejsca dla wolności i dla przyjęcia wszelkiej różnorodności w nas samych i w świecie. A doświadczanie jest w tym wszystkim motywacją i narzędziem jednocześnie.

Wspomniałeś przed chwilą o swoich doświadczeniach w pracy z grupą teatralną. Jestes tez modelem. Zastanawiam się czy w całej obfitości, jaka przebija z tego, co opowiadasz o swoim życiu i pracy masz w ogóle jeszcze jakieś marzenia?

Bardzo chciałbym w tym roku skończyć prace nad moim debiutanckim albumem muzycznym oraz zrealizować kolejne video - kontynuację myślową i estetyczną "Sharpened lines". Czasem tęsknię do pracy z aktorem i sceną. Mam kilka zamrożonych projektów teatralnych ale to zostawiam na później. Na razie planuję multimedialny spektakl - koncert na bazie muzyki z albumu i gośćmi, których zapraszam do nagrań. A w sferze osobistej? Nie mam złudzeń, trudności i konieczność mierzenia się z wyzwaniami będą w moim życiu zawsze. To cholernie rozwojowe. Jeśli jednak będę nadal otoczony ludźmi i miłością tak, jak teraz to trudno mi sobie nawet wyobrazić o czym więcej mógłbym marzyć.

Piotr Jör Grabowski dla magazynu PRIDE, rozmawiała Aga Kozak.

Brak komentarzy: