Janelle Monáe zrobiła niedawno na łamach pisma Rolling Stone kolejny coming out. Jeśli umknęła wam do tej pory wielowątkowa twórczość i działalność tej wyjątkowej osoby to koniecznie poszperajcie w sieci. A czego dotyczył wspomniany coming out? Monáe ujawniła w wywiadzie, że jest panseksualna. Panseksualna? Tak, istnieje takie określenie tożsamości psychoseksualnej i Monáe wcale nie jest pierwszą rozpoznawalną osobą, która dokonała takiego zdefiniowania swojej seksualności.
No właśnie, a jaka jest sama definicja panseksualizmu? Ta, którą znajdziemy na polskojęzycznej Wikipedii opisuje zjawisko w następujący sposób:
"pogląd lub filozofia zakładający, że ludzki potencjał seksualny może i powinien być skierowany na każdego i wszystko. Wszechstronna miłość seksualna. Według teorii panseksualizmu seksualność człowieka może być skierowana na ludzi o dowolnych preferencjach seksualnych, w różnym wieku, a także na zwierzęta, przedmioty martwe, byty urojone, a nawet samego siebie. Osoby określające się jako panseksualiści podkreślają, że zwykle ich działania nie obejmują pedofilii, zoofilii czy nekrofilii, a jedynie zgodne zachowania seksualne między dorosłymi"
Ostatnie zdanie fragmentu definicji może budzić uzasadnioną reakcje oporu. Jak to? "Zwykle ich działania nie obejmują"? Czyli czasem obejmują? Zamiast bronić definicji podzielę się moim osobistym doświadczeniem, które być może niektórym z was zmieni spojrzenie na tę kontrowersję.
W powszechnym rozumieniu seksualność to seks i to, co nas motywuje do wchodzenia w kontakty seksualne. Jeśli na tym rozumieniu poprzestać to koncepcja, że nasza seksualność przekracza normy, przekonania a nawet granice gatunku ma prawo być rozumiana jako przyzwolenie na czynności seksualne przekraczające literę prawa i obyczajów. Jeśli jednak spojrzymy na seksualność z innej perspektywy sprawa nabiera nowego wymiaru. Od około 20 lat eksploruję a od 10 uczę czegoś, co nazwałem "duchowością seksu". To ścieżka i praktyki, które przenoszą akcent na subtelne, nie uwarunkowane kontaktem dotykowym wiązania oraz dające na pewnym etapie możliwość przeżywania stanów ekstatycznych lub prościej, orgazmicznych bez fizycznego kontaktu seksualnego. Wiecej, bez pobudzenia seksualnego w rozumieniu ukrwienia organów, podniecenia i ekscytacji seksualnej. Te praktyki doprowadziły mnie do podważenia najprostszego, podstawowego podziału na trzy orientacje psychoseksualne, heteroseksualizm, biseksualizm i homoseksualizm. Dlaczego? Dlatego, że o ile na poziomie ekscytacji i podniecenia fizycznego reagowałem zazwyczaj wg określonego klucza o tyle w samym przeżywaniu orgazmów nie będących wynikiem czynności seksualnych spotykałem się wielokrotnie z osobami spoza tego klucza. Przeżywałem te stany również w pozornie kompletnie absurdalnych, nie związanych z seksem sytuacjach. Na spacerze, przy stole w trakcie rodzinnych celebracji świąt, jedząc posiłek, słuchając muzyki et cetera. Dla klarowności, te fale orgazmiczne zawierają najczęściej dokładnie to samo doświadczenie, które towarzyszy orgazmom w powszechnie rozumianym i uprawianym seksie. Ten sam a nawet intensywniejszy błogostan i strumień przyjemności płynący od miednicy do podstawy czaszki. Miałem w tej sytuacji duży dylemat. Jak określić coś, co nie zamyka się ani w czynnościach seksualnych ani w konkretnych wyborach co do płci i orientacji? I tak trafiłem na definicję panseksualności, która de facto ze wszystkich innych najpełniej oddaje moje doświadczenie. W moim osobistym rozumieniu jest to bycie otwartym na swobodne i nieograniczone żadnymi normami wiązania oraz otwartość na płynące z tych wiązań doświadczenia. To, czy te wiązania będą miały wyraz w postaci zbliżenia i jakichkolwiek czynności o charakterze seksualnym to już kwestia wyboru i gotowości wzięcia za nie odpowiedzialności.
Z oczywistych powodów jeśli mówimy o nieograniczonych wiązaniach nasuwa się natychmiast drugie kontrowersyjne hasło. Poliamoria. Wielomiłość. I tu oddajmy głos Wikipedii:
"wielomiłość rozumiana jako praktyka lub pragnienie posiadania wielu romantycznych związków w tym samym czasie z pełną wiedzą zaangażowanych osób; często klasyfikowana jako jedna z form etycznej, konsensualnej niemonogamii. Poliamoryzm bywa interpretowany jako szczególna orientacja seksualna oraz forma tożsamości deklarowana przez część ludzi"
Blisko, prawda? Skoro mogę przeżywać z kimś orgazmy bez seksu to oczywiste jest, że mogę również z tym kimś być w zakochaniu, zauroczeniu i miłości. A kto decyduje o tym z iloma osobami wchodzę w te stany i uczucia? Normy? Te mogą być dobrym punktem odniesienia ale to nie one przeżyją moje życie tylko ja. Dlatego jedyną instancją jestem ja i ważne dla mnie wartości. Poliamoria czy inny niemonogamiczny model relacji, związek otwarty może być najlepszym sposobem realizacji potrzeb i pragnień osób, które się na taki model decydują. Jeśli jest to konsensualne, klarowne i pełne szacunku to nie ma powodu byśmy zakładali, że te modele są efektem deficytów i umieszczali takie wybory w obszarze dewiacji czy patologii. Możemy zadać sobie pytanie o nasze motywacje do bycia w jakimkolwiek modelu związku jeśli mamy wątpliwości co do naszych wyborów lub wtedy, kiedy wybrany przez nas model nie jest w pełni komfortowy dla nas. Wtedy warto dokładnie zbadać nasze motywacje i ich rzeczywiste a nie normatywne źródła. Nie ma jednej właściwej drogi realizacji uczuć i seksualności. Możemy dowolnie konstruować nasze życie relacyjne i nie oznacza to wadliwości którejkolwiek z budowanej przez nas relacji. To, co zmienia jakość wszelkich relacji to świadomość swoich potrzeb i umiejętność komunikowania się w sposób klarowny, pozbawiony przemocy i otwarty na oddźwięk innych oraz szacunek dla granic. Świadomość głębszych motywacji, niezaspokojonych potrzeb z okresu dzieciństwa czy dorastania to już bardziej zaawansowany stopień refleksji i domena terapii. I nawet jeśli zdecydujemy się zgłębić ten obszar to wcale nie oznacza, że zrezygnujemy z wybranych modeli związków. Warto pamiętać, że patrząc na historię ludzkości model monogamiczny, aktualnie najbardziej spopularyzowany wcale nie był dominujący na przestrzeni wieków. W postrzeganiu związków i relacji międzyludzkich dużo zależy od definicji a te zależą od umowy społecznej. To działa w obydwu kierunkach dlatego od nas zależy jak kształtować się będą definicje dalej i jak na tej bazie zmieniać się będą normy oraz jak nasze wybory życiowe wpłyną na definicje. Na marginesie nazewnictwo i definicje społeczne w kontrowersyjnych obszarach przyjmują się bądź nie nie tylko za sprawą trafności ale przed wszystkim za sprawą masy i naporu. Nie da się ominąć faktu, że największą masę i napór mają osoby i społeczności o większych wpływach i dysponujące narzędziami władzy.
Miłość nie jest synonimem seksu i seksualność również nie jest synonimem seksu. Można być w miłości bez wchodzenia w seks i można przeżywać orgazmy bez wchodzenia w seks. Można również decydować się na seks bez wchodzenia w miłość i traktować go jak sport wyczynowy. Dlatego zaryzykuję tezę, że wszyscy jesteśmy osobami panseksualnymi i poliamorycznymi. Wchodzimy w miłość oraz subtelne wiązania z wieloma osobami równolegle ale większość z nas unika obejmowania tego faktu świadomością.
A teraz najważniejsza z perspektywy kontrowersji kwestia. W ramach panseksualności i poliamorii możemy dokonać wyboru ofiarowania jednej osobie wyłączności na bliskość seksualną oraz inne elementy z definicji przypisywane monogamii. W skrócie, możemy wybrać związek monogamiczny. Taka decyzja może wpłynąć na formy ekspresji uczuć i bliskości w innych relacjach ale nie na samą miłość i seksualność. Te zawsze pozostaną wolne. Taka jest ich natura.