środa, 9 maja 2018

Panseksualny poliamorysta


Janelle Monáe zrobiła niedawno na łamach pisma Rolling Stone kolejny coming out. Jeśli umknęła wam do tej pory wielowątkowa twórczość i działalność tej wyjątkowej osoby to koniecznie poszperajcie w sieci. A czego dotyczył wspomniany coming out? Monáe ujawniła w wywiadzie, że jest panseksualna. Panseksualna? Tak, istnieje takie określenie tożsamości psychoseksualnej i Monáe wcale nie jest pierwszą rozpoznawalną osobą, która dokonała takiego zdefiniowania swojej seksualności.

No właśnie, a jaka jest sama definicja panseksualizmu? Ta, którą znajdziemy na polskojęzycznej Wikipedii opisuje zjawisko w następujący sposób:

"pogląd lub filozofia zakładający, że ludzki potencjał seksualny może i powinien być skierowany na każdego i wszystko. Wszechstronna miłość seksualna. Według teorii panseksualizmu seksualność człowieka może być skierowana na ludzi o dowolnych preferencjach seksualnych, w różnym wieku, a także na zwierzęta, przedmioty martwe, byty urojone, a nawet samego siebie. Osoby określające się jako panseksualiści podkreślają, że zwykle ich działania nie obejmują pedofilii, zoofilii czy nekrofilii, a jedynie zgodne zachowania seksualne między dorosłymi"

Ostatnie zdanie fragmentu definicji może budzić uzasadnioną reakcje oporu. Jak to? "Zwykle ich działania nie obejmują"? Czyli czasem obejmują? Zamiast bronić definicji podzielę się moim osobistym doświadczeniem, które być może niektórym z was zmieni spojrzenie na tę kontrowersję.

W powszechnym rozumieniu seksualność to seks i to, co nas motywuje do wchodzenia w kontakty seksualne. Jeśli na tym rozumieniu poprzestać to koncepcja, że nasza seksualność przekracza normy, przekonania a nawet granice gatunku ma prawo być rozumiana jako przyzwolenie na czynności seksualne przekraczające literę prawa i obyczajów. Jeśli jednak spojrzymy na seksualność z innej perspektywy sprawa nabiera nowego wymiaru. Od około 20 lat eksploruję a od 10 uczę czegoś, co nazwałem "duchowością seksu". To ścieżka i praktyki, które przenoszą akcent na subtelne, nie uwarunkowane kontaktem dotykowym wiązania oraz dające na pewnym etapie możliwość przeżywania stanów ekstatycznych lub prościej, orgazmicznych bez fizycznego kontaktu seksualnego. Wiecej, bez pobudzenia seksualnego w rozumieniu ukrwienia organów, podniecenia i ekscytacji seksualnej. Te praktyki doprowadziły mnie do podważenia najprostszego, podstawowego podziału na trzy orientacje psychoseksualne, heteroseksualizm, biseksualizm i homoseksualizm. Dlaczego? Dlatego, że o ile na poziomie ekscytacji i podniecenia fizycznego reagowałem zazwyczaj wg określonego klucza o tyle w samym przeżywaniu orgazmów nie będących wynikiem czynności seksualnych spotykałem się wielokrotnie z osobami spoza tego klucza. Przeżywałem te stany również w pozornie kompletnie absurdalnych, nie związanych z seksem sytuacjach. Na spacerze, przy stole w trakcie rodzinnych celebracji świąt, jedząc posiłek, słuchając muzyki et cetera. Dla klarowności, te fale orgazmiczne zawierają najczęściej dokładnie to samo doświadczenie, które towarzyszy orgazmom w powszechnie rozumianym i uprawianym seksie. Ten sam a nawet intensywniejszy błogostan i strumień przyjemności płynący od miednicy do podstawy czaszki. Miałem w tej sytuacji duży dylemat. Jak określić coś, co nie zamyka się ani w czynnościach seksualnych ani w konkretnych wyborach co do płci i orientacji? I tak trafiłem na definicję panseksualności, która de facto ze wszystkich innych najpełniej oddaje moje doświadczenie. W moim osobistym rozumieniu jest to bycie otwartym na swobodne i nieograniczone żadnymi normami wiązania oraz otwartość na płynące z tych wiązań doświadczenia. To, czy te wiązania będą miały wyraz w postaci zbliżenia i jakichkolwiek czynności o charakterze seksualnym to już kwestia wyboru i gotowości wzięcia za nie odpowiedzialności.

Z oczywistych powodów jeśli mówimy o nieograniczonych wiązaniach nasuwa się natychmiast drugie kontrowersyjne hasło. Poliamoria. Wielomiłość. I tu oddajmy głos Wikipedii:

"wielomiłość rozumiana jako praktyka lub pragnienie posiadania wielu romantycznych związków w tym samym czasie z pełną wiedzą zaangażowanych osób; często klasyfikowana jako jedna z form etycznej, konsensualnej niemonogamii. Poliamoryzm bywa interpretowany jako szczególna orientacja seksualna oraz forma tożsamości deklarowana przez część ludzi"

Blisko, prawda? Skoro mogę przeżywać z kimś orgazmy bez seksu to oczywiste jest, że mogę również z tym kimś być w zakochaniu, zauroczeniu i miłości. A kto decyduje o tym z iloma osobami wchodzę w te stany i uczucia? Normy? Te mogą być dobrym punktem odniesienia ale to nie one przeżyją moje życie tylko ja. Dlatego jedyną instancją jestem ja i ważne dla mnie wartości. Poliamoria czy inny niemonogamiczny model relacji, związek otwarty może być najlepszym sposobem realizacji potrzeb i pragnień osób, które się na taki model decydują. Jeśli jest to konsensualne, klarowne i pełne szacunku to nie ma powodu byśmy zakładali, że te modele są efektem deficytów i umieszczali takie wybory w obszarze dewiacji czy patologii. Możemy zadać sobie pytanie o nasze motywacje do bycia w jakimkolwiek modelu związku jeśli mamy wątpliwości co do naszych wyborów lub wtedy, kiedy wybrany przez nas model nie jest w pełni komfortowy dla nas. Wtedy warto dokładnie zbadać nasze motywacje i ich rzeczywiste a nie normatywne źródła. Nie ma jednej właściwej drogi realizacji uczuć i seksualności. Możemy dowolnie konstruować nasze życie relacyjne i nie oznacza to wadliwości którejkolwiek z budowanej przez nas relacji. To, co zmienia jakość wszelkich relacji to świadomość swoich potrzeb i umiejętność komunikowania się w sposób klarowny, pozbawiony przemocy i otwarty na oddźwięk innych oraz szacunek dla granic. Świadomość głębszych motywacji, niezaspokojonych potrzeb z okresu dzieciństwa czy dorastania to już bardziej zaawansowany stopień refleksji i domena terapii. I nawet jeśli zdecydujemy się zgłębić ten obszar to wcale nie oznacza, że zrezygnujemy z wybranych modeli związków. Warto pamiętać, że patrząc na historię ludzkości model monogamiczny, aktualnie najbardziej spopularyzowany wcale nie był dominujący na przestrzeni wieków. W postrzeganiu związków i relacji międzyludzkich dużo zależy od definicji a te zależą od umowy społecznej. To działa w obydwu kierunkach dlatego od nas zależy jak kształtować się będą definicje dalej i jak na tej bazie zmieniać się będą normy oraz jak nasze wybory życiowe wpłyną na definicje. Na marginesie nazewnictwo i definicje społeczne w kontrowersyjnych obszarach przyjmują się bądź nie nie tylko za sprawą trafności ale przed wszystkim za sprawą masy i naporu. Nie da się ominąć faktu, że największą masę i napór mają osoby i społeczności o większych wpływach i dysponujące narzędziami władzy.

Miłość nie jest synonimem seksu i seksualność również nie jest synonimem seksu. Można być w miłości bez wchodzenia w seks i można przeżywać orgazmy bez wchodzenia w seks. Można również decydować się na seks bez wchodzenia w miłość i traktować go jak sport wyczynowy. Dlatego zaryzykuję tezę, że wszyscy jesteśmy osobami panseksualnymi i poliamorycznymi. Wchodzimy w miłość oraz subtelne wiązania z wieloma osobami równolegle ale większość z nas unika obejmowania tego faktu świadomością.

A teraz najważniejsza z perspektywy kontrowersji kwestia. W ramach panseksualności i poliamorii możemy dokonać wyboru ofiarowania jednej osobie wyłączności na bliskość seksualną oraz inne elementy z definicji przypisywane monogamii. W skrócie, możemy wybrać związek monogamiczny. Taka decyzja może wpłynąć na formy ekspresji uczuć i bliskości w innych relacjach ale nie na samą miłość i seksualność. Te zawsze pozostaną wolne. Taka jest ich natura.

niedziela, 8 kwietnia 2018

Prezent UBUNTU


Słowo ubuntu pochodzi z południowoafrykańskich języków bantu. Najbardziej rozpowszechnione tłumaczeniem tego słowa oraz kryjącej się za nim filozofii to “Jestem, bo ty jesteś”. Główną zasadą ubuntu jest wiara w uniwersalną więź łączącą całą ludzkość.

Prawda o krążącej od lat po sieci opowieść o “plemieniu Ubuntu” może wprawić w dyskomfort wszystkie poruszone tą legendą osoby. Dlaczego?

Zacznijmy od samej opowieści, według której kiedy kobieta z plemienia Ubuntu dowiaduje się, że jest w ciąży, wraz z innymi kobietami idzie do lasu i medytuje z nimi do czasu, aż odkryją “pieśń urodzeniową" dziecka. Każda dusza ma swoją własną pieśń, która wyraża jej wyjątkowość i cel egzystencji. Kobiety odnajdują tę pieśń i śpiewają ją. Potem wracają do swego plemienia i uczą ją innych.

Kiedy rodzi się dziecko, cała społeczność znów zbiera się razem i śpiewa ową pieśń. Śpiewa ją również wtedy, kiedy dziecko rozpoczyna naukę, kiedy staje się dorosłym i w dniu jego odejścia z tego świata. Pieśń przywoływana jest we wszystkich kluczowych momentach życia osoby należącej do wspólnoty.

Według tego poruszającego przekazu jest jeszcze inna okazja, kiedy śpiewa się ową pieśń. Jeśli jakaś osoba naruszy społeczną normę zabierana jest na środek wioski, a cała wioska siada wokół niej w kręgu i śpiewa jej pieśń. Plemię wie, że korygując czyjeś zachowanie nie powinno się karać, lecz okazać miłość.

Ta piękna opowieść wpisująca się w tęsknotę za innym porządkiem, za głębokim szacunkiem i świadomością bycia jednością jest de facto kolonialistyczną próbą objęcia i opisania rytuałów afrykańskich plemion. W krytycznym spojrzeniu oceniana jest nawet jako rasistowska [1].

Mimo tej kontrowersji opowieść stała się inspiracją dla wielu ludzi. Jednym z efektów tej inspiracji jest praktyka w duchu NVC, którą stworzyłem i opisałem chcąc w ramach celebracji urodzin podarować bliskiej osobie doświadczenie bycia w pełni przyjętą. Poniżej pełny opis przetestowanej praktyki.

Zamiast brać na siebie kompetencje przodkiń, przodków oraz prenatalnej wspólnoty i wchodzić w próby wyłowienia z "pola" pieśni duszy możemy zrobić gest realny dla nas wszystkich. Dać ważnej dla nas osobie uczciwy, konstruktywny i doceniający oddźwięk na jej obecność w naszym życiu. Ponieważ mamy różne wzorce i umiejętności komunikacyjne warto określić spójny sposób na podzielenie się docenieniem. Zanim przeczytasz o poszczególnych krokach przyjmij ważną wskazówkę, unikaj pośpiechu i zadbaj o komfort wchodzenia w całe przedsięwzięcie. Uwierz, Twój komfort jest ważną częścią tego działania.

1. Pomyśl / zauważ i zanotuj swobodnie co Cię przyciągało / przyciąga w tej osobie, co w niej cenisz, czym się zachwycasz, co Cię ekscytuje, jakie jej cechy, jakości, ekspresja, postawy i czyny otwierają Twoje serce i sprawiły / sprawiają, że chciałeś / chciałaś / chcesz mieć z nią kontakt, przebywać z nią, spotkać się w życiu, iść wspólnymi ścieżkami. Część uczestników UBUNTU będzie miało również doświadczenie zmysłowej i seksualnej bliskości z tą osobą. Uwzględnij ten obszar, to fragment Waszej wspólnej drogi. Wszystko, co zanotujesz będzie cenne. Ważne by uniknąć przy tym uogólniania i oceniania. Zrezygnuj z okolicznościowej gloryfikacji. Daj sobie tyle czasu ile potrzebujesz. Dopisuj kolejne spostrzeżenia swobodnie. Pisząc zwracaj się do tej osoby.

Przykład: "Uwielbiam ironię w Twoim poczuciu humoru."

2. Kolejny krok to również notatki. Tym razem do każdego spostrzeżenia dodaj kilka słów o tym, co Tobie ta konkretna cecha, postawa czy ekspresja dała / daje, jak konstruktywnie zmieniła / zmienia Twoje postrzeganie rzeczywistości lub samopoczucie, co wniosła / wnosi w Twoje życie.

Przykład: "Uwielbiam ironię w Twoim poczuciu humoru. Pomaga mi zachować dystans do samego siebie i do rzeczywistości oraz przytomność w postrzeganiu tego, co się dzieje w życiu i relacjach."

3. Trzeci krok to selekcja notatek. Oceń czy wszystko o czym napisałeś / napisałaś jest uczciwe i czy jesteś gotowy / gotowa wszystkie części przeczytać tej osobie na głos w obecności innych osób. Jeśli tak to po prostu skompletuj całość docenienia. Jeśli część notatek jest dla Ciebie zbyt intymna by dzielić się nimi przy innych zgrupuj je i w pierwszej kolejności zapisz wszystkie te, które przeczytasz a następnie zapisz te, które chcesz przekazać bez czytania oddzielając je wyraźnie od poprzednich.

4. Jeśli chcesz zakończyć całe docenienie zaznaczeniem pozytywnych uczuć związanych z Waszą relacją to zrób to teraz. Możesz napisać o miłości, o wdzięczności, o tym, że lubisz tę osobę albo po prostu podziękować za to, że jest w Twoim życiu.

5. Kiedy skończysz, przeczytaj całość i sprawdź jak Ty byś się czuł / czuła gdybyś dostał / dostała takie docenienie a potem podpisz się imieniem, nazwiskiem lub/i pseudonimem pod jakim zna Cię ta osoba i wydrukuj cały tekst.

6. Kiedy w trakcie celebracji przyjdzie czas na UBUNTU zbierzecie się w kręgu. Jeśli będziesz mieć śmiałość by przeczytać treść lub część treści na głos zrobisz to z uważnością i bez pośpiechu po czym przekażesz kartkę / kartki tej osobie. Jeśli będziesz mieć kłopot z czytaniem na głos poprzestań na wręczeniu wydruku.

7. I to już wszystkie kroki. Dalej ta osoba będzie mogła celebrować docenienia, wracać do nich i przypominać sobie, że "jesteśmy, ponieważ ona / on jest" i "jest, ponieważ my jesteśmy".

Piotr Jör Grabowski / Dovry Terapeuta

niedziela, 24 września 2017

Mrówka i słoń


Chcielibyśmy a boimy się. Wprawdzie międzywojenny szlagier wyraźnie przypisywał to rozdarcie kobietom ale udowadnianie, że sprawa dotyczy osób każdej możliwej płci biologicznej i kulturowej jest zbyteczne. Wszyscy doświadczamy konfliktów wewnętrznych. Większość z nas codziennie dokonuje drobnych wyborów a raz na czas podejmuje decyzje w zauważalny sposób wpływające na nasze życie. Proste rady, według których w decyzji ma nam pomóc kalkulacja “za i przeciw” mają sens ale przede wszystkim z perspektywy ponazywania i poukładania naszych motywacji. Czasem ta żmudna operacja nie przybliża nas jednak do podjęcia decyzji. Bywa odwrotnie, im mniej żywiołowych, chwilowych reakcji i więcej danych tym trudniej nam wybrać kierunek. W takich okolicznościach często zaczynamy taniec z wewnętrznym krytykiem, który naszym własnym głosem mówi: “Cholera, co jest ze mną nie tak? Normalny człowiek wiedziałby już co wybrać a ze mnie jak zwykle, trzęsidupa i ofiara losu…”. Kiedykolwiek usłyszycie we własnej głowie lub z ust innych hasło “normalny człowiek” wasz gromki śmiech lub dyskretny chichot będzie uzasadniony. Z tych dwóch, rzecz jasna polecam gromki śmiech.

Nasze potrzeby zawsze stoją w konflikcie. Dlaczego? Dlatego, że każda potrzeba zawsze ma w opozycji inną potrzebę. A żeby było trudniej to mało kiedy są one symetryczne. Najczęściej w szranki stają potrzeby z różnych obszarów więc sama ich walka jest na pierwszy rzut oka tragikomiczna. Wynik walki mrówki i słonia może się wydawać z góry przesądzony ale mało komu przychodzi do głowy, że sprytna mrówka może wleźć słoniowi w tyłek. Bynajmniej nie dla jego przyjemności. Ale weźmy bardziej użyteczny przykład. Ekscytująca podróż versus komfort codziennej domowej atmosfery w otoczeniu bliskich osób. Po jednej stronie potrzeba ruchu, zmiany, przygody, poczucia wolności i własnej sprawczości w mierzeniu się z ryzykiem a po drugiej poczucie bezpieczeństwa, bycie blisko z ważnymi osobami i pogłębianie długoterminowych relacji intymnych. Co wybierze “normalny człowiek”? A ty? Co wybierzesz?

Jednym z najbardziej skutecznych sposobów na zadbanie o potrzeby, które stoją w konflikcie jest, uwaga, wyjście z konfliktu. Powiało absurdem, prawda? No cóż, egzystencja przepełniona jest absurdem więc wystarczy tylko swobodnie przyjąć tę optykę i voilà! A teraz wskazówka praktyczna: gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta. Za każdym razem, kiedy doświadczasz konfliktu wewnętrznego postaraj się choć na chwilę wyjść z przeskakiwania pomiędzy jedną stroną a drugą. Konflikt to sygnał, że najwyższa pora poszukać nowego rozwiązania. Jeśli wspomniane już rozważanie “za i przeciw” nie przyniosło ci ulgi to “trzecia droga” może być jedyną szansą na wyjście z impasu. Możesz dla pełniejszego doświadczenia określić w przestrzeni miejsca, odpowiadające stronom polaryzacji. Na przykład: podróż bliżej okna a codzienne życie domowe bliżej drzwi. Podelektuj się każdą z tych pozycji a potem stań w trzecim miejscu, oznaczającym nowe rozwiązanie. Popatrz na polaryzację z tej perspektywy i poobserwuj swoje reakcje. Czasem to, co czujemy i myślimy stając w trzecim miejscu może nam się wydawać mało czytelne i od czapy ale im bardziej bezstronnie, swobodnie i uczciwie wsłuchamy się w tę narrację tym bardziej prawdopodobne, że uchwycimy odpowiedź, która zmieni naszą optykę. W gruncie rzeczy o zmianę optyki w tym wszystkim chodzi. A rozdarcia będziemy doświadczać zawsze i zawsze będziemy ponosić konsekwencje podjętych decyzji.

Nie ma idealnych wyborów. Są jedynie najlepsze drogi zadbania o nasze potrzeby.

Jeśli chcesz rozpoznać swoje głębokie motywacje lub potrzebujesz wsparcia w podjęciu ważnej decyzji możesz zapisać się na sesję indywidualną wysyłając zgłoszenie w wiadomości na fanpage Dovry Terapeuta lub sms na numer +48 881 509 055

© Piotr Jör Grabowski / Dovry Terapeuta

poniedziałek, 11 września 2017

Siekiera


Szok. Jak to? To tata nie był wcale potworem a mama wcale nie była święta? Zaraz, zaraz... To kto tu jest winny? Kto ponosi odpowiedzialność za moje deficyty i cierpienia?

Zacznijmy od tego, że zbudowany i podtrzymywany przez lata obraz nas samych oraz naszych rodziców i opiekunów rzadko kiedy jest kompletny. Rzadko jest również uczciwy. Budujemy go wszak w oparciu o informacje, które dostajemy od innych. Innych, którzy czasem niechcący a najczęściej chcący przekazują nam swoją ocenę, swoją percepcję sytuacji, osób i wydarzeń.
Jeśli chcesz, możesz bez kłopotu wybrać sobie osobę, która będzie w twoim życiu winna wszystkiemu, co złe. Ba, możesz sobie wybrać kilka takich osób a nawet więcej. Czy kiedykolwiek przyniosło to komuś ulgę? Nie. Czy rozwiązało konsekwencje perypetii życiowych, jakie przeszliśmy i naszych własnych wyborów? Nie. Delikatnie ujmując, jest to mało skuteczna droga do szczęścia.

Owszem, pozwolenie sobie na przeżycie reakcji, emocji i uczuć związanych z naszą historią osobistą przynosi realną zmianę. Poczucie tego, czego nie mogliśmy lub nie chcieliśmy czuć to pierwszy krok. Wyrażenie to drugi krok.

Czyli mam całą swoją wściekłość wykrzyczeć na kolejnym spotkaniu rodzinnym?

Ależ proszę bardzo, jeśli uważasz, że to będzie konstruktywne dla ciebie i dla twoich relacji rodzinnych możesz spróbować. Zanim jednak zrealizujesz ten zamiar zadaj sobie jedno pytanie. Co jest twoim celem, odwet czy pojednanie?

Jeśli pojednanie to polecam ci inną drogę. Znajdź najbardziej skuteczny i bezpieczny sposób wyrażania emocji na jakie możesz sobie pozwolić. Aby uniknąć trywializacji podam autentyczny przykład osoby, która odkryła, że rąbanie drewna za każdym razem kiedy myśli o jednym z rodziców pomaga jej z pełną mocą kontaktować się z tym, co czuje i wyrażać swoje emocje w najbardziej totalny sposób jaki miała pod ręką. Uderzenia siekiery, krzyk oraz inne elementy ekspresji celebrowała w dni słoneczne i deszczowe z taką determinacją i konsekwencją, że... Po kilku takich seansach poczuła zmianę swojej postawy wobec wspomnianego rodzica. Po kilku kolejnych ich relacja zaczęła się zmieniać i siekiera mogła wreszcie odpocząć.

Proste i urocze połączenie tego, co niezbędne w procesie terapeutycznym z pożytecznością, prawda? Fakt, nie każdy ma siekierę a nawet jeśli już ktoś ją posiada to niekoniecznie ma gdzie rąbać drewno. Warto szukać tego, co wykonalne i dać sobie tyle czasu na praktykę ile potrzeba.

A co dalej? Dalej możesz zrobić trzeci krok. Krok, który oznacza przyjęcie w pełni swojej przeszłości i wzięcie pełnej odpowiedzialności za swoje aktualne i przyszłe życie. Krok, który oznacza objęcie z miłością wszystkiego, co bolesne, zgodzenie się na to i dzięki temu kochanie siebie jeszcze pełniej.

Bez zmiany optyki trudno dotrzeć do przyczyn naszych życiowych trudności. Bez wyrażenia emocji trudno zgodzić się na to, że spotkały nas w życiu bolesne doświadczenia a bez przyjęcia swojej przeszłości trudno jest swobodnie poruszać się po życiu i realnie, głęboko kochać siebie.

sobota, 26 sierpnia 2017

Miłość nie wybiera


Fakt, w relacjach uczymy się najwięcej o sobie i o naszych nieświadomych sposobach funkcjonowania, wyrastających z doświadczeń bardzo odległych w czasie. To prawda, rzadko kiedy mamy szansę przejrzeć się w lustrze bardziej klarownym niż ma to miejsce w relacji. W większości przypadków wchodzimy jednak w relacje oraz związki z powodu tęsknoty za byciem w miłości i z pragnienia bycia na dopaminowym haju. Przynajmniej tyle jesteśmy w stanie zadeklarować. To urocza perspektywa ale dość zawężona. Warto byśmy patrzyli na relacje, które budujemy jak na projekty rozwojowe, w których czeka nas proces dojrzewania, odkrywania kolejnych warstw siebie i zdobywania nowych kompetencji relacyjnych. Bez zgody na rozwój możemy przeoczyć moment, w którym relacja zaczyna usztywniać się w nawykach i przestaje być żywiąca. A żywiące relacje to te, w których możemy zarówno regenerować się jak i wzrastać, rozwijać się. Bez regeneracji zderzymy się z brakiem energii do zmian za to bez otwartości na informacje, jak postrzegają nasze postawy i działania inni, może nam zabraknąć motywacji i świadomości kierunku.

Ale jak określić czy relacja jest dla nas żywiąca? Jak w porę uchwycić konieczność wprowadzenia zmian albo podjęcia decyzji o rozstaniu? Poradnikowych pomysłów jest wiele. Najlepszym jednak sposobem jest dbanie o bycie w miłości z samym sobą i samą sobą.

Większość z nas wzrastała bez wiedzy co to znaczy kochać siebie samego. Owszem, mogliśmy obserwować różne warianty ekspresji miłości u rodziców, opiekunów oraz innych bliskich i ważnych osób. Mogliśmy też uczyć się powszechnie pielęgnowanych wyobrażeń o miłości na bazie przekazów kultury "wysokiej" i "niskiej" oraz poznać niekoniecznie zachęcające konsekwencje kochania siebie za sprawą mitu o Narcyzie czy tyrad osób starszych na temat egoizmu młodzieży. Ba, spora część z nas wzrastała w czasach, w których dostęp do twardej erotyki był na wyciągnięcie myszki i klawiatury, co kształtowało nasze wyobrażenia o bliskości i intymności. Autoerotyzm za to postrzegać mogliśmy w kategoriach zakazanego i ekscytującego owocu, zastępczej formy zaspokajania potrzeb intymnych, nigdy zaś jako jeden ze sposobów na celebrację miłości. A przecież autoerotyzm, bycie w miłości, czułości i przyjemności z samą sobą i samym sobą to podstawa. Od tego zaczyna się nauka budowania relacji intymnych, w których uważność, szacunek dla swoich granic i granic partnera lub partnerki oraz transparentna komunikacja są fundamentem. Od tego zaczyna się budowanie relacji opartych na rzeczywistej miłości a nie na zakochaniu, które, jak większość z nas już wie, jest stanem przejściowym. 

Jeśli mamy kłopot z uchwyceniem jak praktykować i jak pielęgnować miłość z samym sobą, samą sobą to najprostszą wskazówkę znajdziemy zadając sobie pytania: "jak chciałbym, chciałabym być kochany, kochana?" i "jaka ekspresja miłości będzie spełnieniem moich pragnień?". Warto dać sobie czas na prześledzenie wszystkich tęsknot, potrzeb i nadziei. Jeśli niektóre będą w konflikcie z innymi nic nie szkodzi, to naturalne bo nasza potrzeby rzadko są jednowymiarowe. Kiedy już mamy najpełniej jak to możliwe zarysowany obraz kochania, jakiego pragniemy, zadajmy sobie pytanie "co z tego wszystkiego jestem gotowy, gotowa dać sobie?". Tak, co jesteś gotowy, gotowa dać sobie bez udziału partnera, partnerki i innych osób bliskich. To zazwyczaj najmniej przyjemny krok. Często okazuje się, że mamy ogromny opór na odwiązanie realizacji potrzeb od relacji i związków. Jeśli tak się zdarzy to wiedz, że tym bardziej warto iść dalej. A co jest dalej? Dalej jest rozgaszczanie się w tym, co możemy dać sami sobie. Testowanie, szukanie rozwiązań, smakowanie i nasycanie się miłością w codziennym życiu. Zaczynając od zadbania o poranny posiłek i frajdę z konsumpcji a kończąc na dotykaniu siebie z czułością i czerpaniu z tego przyjemności. Pamiętaj, robisz to dla siebie. Nie w zastępstwie partnera, partnerki lub innej osoby bliskiej. Rób to będąc singlem, singielką i rób to będąc w związku. Pamiętaj, jesteś jedyną osobą, która do końca twojego życia będzie dzieliła z Tobą łóżko. 

Miłość nie zawsze oznacza wybór najbezpieczniejszej, najbardziej komfortowej albo najbardziej pożądanej z punktu widzenia norm społecznych drogi. Niektórzy właśnie w ramach czułego objęcia siebie decydują się na bycie singlem choć oznacza to często wejście na ścieżkę wojenną z piewcami romantycznych porywów na jednym froncie i pielęgnującymi oczekiwania społeczne na drugim froncie. Inni dbając o miłość do siebie wchodzą w relacje, w których widzą potencjał ich indywidualnego rozwoju choć dla obserwujących z zewnątrz to wybory najgorsze z możliwych. Można i warto zadbać o przegląd swoich motywacji i schematów relacyjnych ale tak czy inaczej każdy ma swoją drogę. Miłość nie wybiera. To my wybieramy.